
24 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów pod Okupacją Niemiecką. Jego celem jest upamiętnienie tych, którzy z narażeniem życia udzielali pomocy Żydom podczas wojny.
Data 24 marca jest symboliczna. Tego dnia w 1944 roku Niemcy, po denuncjacji granatowego policjanta, zamordowali polską rodzinę Ulmów, wraz z żydowskimi rodzinami Goldmanów, Dinerów i Grunfeldów, którym to pomagali przetrwać, przeżyć czas wojny. Warto w tym miejscu przy-pomnieć, że tylko w Polsce i Związku Radzieckim okupanci niemieccy za pomoc Żydom karali śmiercią. "Dam miejsce w moim do-mu i w moich murach oraz imię lepsze od synów i córek, dam im imię wieczyste i niezniszczalne". To słowa zaczerpnięte z księgi Izajasza, z której to pochodzi nazwa Instytutu Pamięci Męczenników i Bohaterów, Jad Waszem w Jerozolimie. Przyznaje on tytuły Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Obok tytułu wyróżnieni dostają pamiątkowy medal. Na medalu widnieje cytat z Talmudu Babilońskiego "Kto ratuje jedno życie - ratuje cały świat". Na ponad 23.000 wyróżnionych, najliczniejszą grupę sprawiedliwych stanowią Polacy, ponad 6.200 osób. To jednak są tylko liczby. Ludzi, cichych bohaterów, nienagrodzonych jest dużo, dużo więcej. Często zapomniani ratowali swoich sąsiadów, przyjaciół i nieznajomych, kierując się chrześcijańską miłością do drugiego człowieka.
Od pierwszych dni II wojny światowej zaczyna się eksterminacja Polaków pochodzenia żydowskiego, powszechnie zwana Holokaustem. Holokaust, pierwotnie termin oznaczający ofiarę całopalną, obecnie używany głównie w odniesieniu do masowej eksterminacji Żydów. W zaplanowanym i konsekwentnie przeprowadzonym przez hitlerowców ludobójstwie, zginęło około 6 milionów Żydów. Tak podaje encyklopedia PWN. W tej liczbie około 3 miliony to Polacy pochodzenia żydowskiego. Warto wiedzieć, że m.in. Julian Tuwin, Artur Rubinstein, Szewach Weiss mówili "jestem polskim Żydem", a ich pierwszym językiem, poznanym w dzieciństwie, był język polski. Hebrajski i jidysz poznawali później, tak było również w Drohiczynie.
Na naszych terenach, na Podlasiu, Holokaust zaczął się po 22 czerwca 1941 roku, kiedy Niemcy uderzyły na Związek Radziecki. Przypomnijmy - wcześniej, po 17 września 1939 roku, po ciosie w plecy, Podlasie wchodziło w skład ZSRR. Zaczęło się polowanie na Żydów, obok żołnierzy Wehrmachtu, żandarmów essesmanów, była też polska granatowa policja, no i źli Polacy. Pomimo to, znaleźli się ludzie, którzy nieśli pomoc swoim żydowskim sąsiadom, a nawet ludziom obcym. Wśród nich w obecnym powiecie siemiatyckim znaleźli się (w nawiasach data nadania tytułu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata):
- z Koczer - Adolf Miłkowski, Bronisława Miłkowska, Władysław Miłkowski, Lucjan Miłkowski, Leontyna Miłkowska i Maria Miłkowska (28 grudnia 1988 roku). Małżonkowie Bronisława i Adolf mieli ośmioro dzieci. Na przełomie 1942 i 1943 roku przygarnęli do swojej rodziny Sarę Mężyńską z Drohiczyna. Matka Sary, Bina, zapłaciła pewnej kobiecie za opiekę nad jej córką, jednak ta nie wywiązała się z danej obietnicy. Dziewczynka znalazła się u Miłkowskich do wyzwolenia. Jej dwuletnia siostra, Estera, została zamordowana na skutek donosu. Jej grób jest przy wioskowym krzyżu w Sytkach;
- z Krynek Soboli - Kazimierz Kozłowski i Zygmunt Kozłowski (28 czerwca 1989 roku). W czasie likwidacji gett w Siemiatyczach i w Drohiczynie w listopadzie 1942 roku uciekli Chaim Brzeziński, Paltjel Puterman, Chune Kaplan, Szlojme Cymbalist i Natan Cymbalist. Trafili do Kozłowskich, mieszkających na kolonii, którzy wybudowali im schron pod stajnią. Ukrywali się u Kozłowskich przez cztery miesiące, potem przenieśli się do sąsiadów i tam doczekali wyzwolenia, po czym wyjechali do Izraela;
- z Makark - Jan Kopiec, Aleksandra Kopiec, Jan Kopiec, Maria Kopiec, Władysław Kopiec, Stefan Kopiec, Maria Kopiec, Benedykt Kopiec (5 czerwca 1988 roku). Rodzina Kopców ukrywała Hersza Cwi Kramera z Siemiatycz i Chaię Helenę Perlsztajn z Sokołowa Podlaskiego. Kopcowie opiekowali się nimi do wyzwolenia w lipcu 1944 roku. Hersz i Chaja pobrali się i wyjechali do Izraela;
- z Malinowa - Franciszek Kantowski, Genowefa Kantowska (6 lipca 1992 roku). Małżeństwo Karnowskich jesienią 1942 roku przyjęło do swojego domu dwóch chłopców z siemiatyckiego getta. Byli to Motel Brukier 13 lat i Albert Goldsztajn. Opiekowali się nimi do wyzwolenia w lipcu 1944 roku. Po wojnie chłopcy wyjechali do USA;
- z Siemiatycz - Bolesław Leszczyński, Anna Leszczyńska, Stanisław Leszczyński, Franciszek Leszczyński i Józef Leszczyński (18 listopada 1987 roku). Bolesław Leszczyński był lekarzem weterynarii. Wraz z żoną Anną i trojgiem dzieci bezinteresownie na terenie swojego gospodarstwa ukrywał ośmioosobową rodzinę Feldmanów, uciekinierów z siemiatyckiego getta w listopadzie 1942 roku. Wiosną 1943 roku dołączyła do nich rodzina Grudzickich. Wszystkim udało się doczekać wyzwolenia w lipcu 1944 roku. Feldmanowie wyjechali do Izraela, a Grudziccy do USA;
- z Siemiatycz - Józef Sołomacha i Paulina Sołomacha (29 czerwca 1995 roku). Małżeństwo Sołomachów udzieliło pomocy Szlomie i Dworze Goldwieserom. Później dołączył do nich brat Szlomy, Kalman i kuzyn Szmuel. Wszyscy doczekali wyzwolenia w lipcu 1944 roku, wyjechali do Izraela;
- ze Smarklic - Roch Kosieradzki i Anna Kosieradzka (5 czerwca 1988 roku). Małżeństwo Kosieradzkich z czworgiem dzieci miało tylko jednoizbową chatę. Mimo to, przyjęli Chaima Brzezińskiego i Hersza - Lejba Smoluka. Obaj doczekali wyzwolenia w lipcu 1944 roku. Chaim wyjechał do Izraela, a Hersz - Lejb do USA.
- ze Smarklic - Janina Żero, Józef Żero, Franciszka Żero, Edward Żero (7 września 1988 roku). Janina i Józef Żero wraz z rodzeństwem, Józefa, Franciszką, Edwardem, ukrywali, zbiegłą z drohiczyńskiego getta, Hindę Seroszko i, pochodzącego z Ciechanowca, Benjamina Blumsztejna 10 lat. Po wojnie oboje zamieszkali w Izraelu;
- z Tołwina - Jan Tołwiński i Paulina Tołwińska (18 listopada 1992 roku). W październiku 1943 roku małżeństwo Tołwińskich przyjęło do siebie Mejra i Eliaha Rozenbergów, którzy zdołali zbiec z obozu zagłady w Treblince, w czasie buntu 2 sierpnia 1943 roku. Doczekali wyzwolenia w lipcu 1944 roku. Eliah wyjechał do Izraela. Nie ma dokładnych informacji dotyczących dalszych losów Mejry.
Przedstawione osoby, nagrodzone medalem i tytułem Sprawiedliwego wśród Narodów Świata, stanowią mały procent Polaków ratujących Żydów podczas Holokaustu. Znane są przypadki kilkudniowej pomocy, noszenia jedzenia do lasu czy innych kryjówek. Często o bratniej pomocy drugiemu człowiekowi świat nigdy się nie dowiedział. Tylko Pan Bóg to widział i - jak wspomniała Pani Maria Kopiec z Makark - i to On tych ludzi wynagradza.
Zdarzyły się też i takie przypadki pomocy: Na kolonii wsi Krupice mieszkało bezdzietne małżeństwo Kondraciuków. Pan Kondraciuk za okupacji niemieckiej woził furmanką mleko dla Niemców. Pewnego ranka, jadąc jak co dzień z tym mlekiem, usłyszał płacz dziecka. Zatrzymał konia i szedł w kierunku płaczu. W kopie siana zobaczył płaczące dziecko. Zabrał je do domu. Z żoną szybko je ochrzcili, prawdopodobnie w cerkwi, bo byli prawosławni, nadając mu imię Jan. Bojąc się donosów do żandarmów, bo skąd raptem u starych ludzi znalazł się noworodek, spakowali swój dobytek i wozem jechali na wschód. Wiedzieli bowiem, że już na Niemców od wschodu idzie Armia Czerwona i Wojsko Polskie. Tak jadąc furmanką z dobytkiem i maleńkim Jankiem, dojechali do Nieświeża, obecnie na Białorusi. Jan skończył studia i został inżynierem. Jakież poświęcenie rodziny Kondraciuków - dla ratowania żydowskiego noworodka zostawili swoje dotychczasowe życie i na starość pojechali w nieznane.
Inny przykład pomocy opisuje drohiczynianka Hinda Seroszko po mężu Blumsztejn w swoich wspomnieniach. "Uratowali mnie chrześcijanie" (D. Shtokfisz, "Księga Drohiczyna, księga Yizkor" Telawiw 1969, strony 400 - 404). Tak pisze o proboszczu ostrożańskim, księdzu Janie Auderze, trochę dziś zapomnianym: "W Ostrożanach proboszczem był Auder, człowiek przyzwoity, bardzo dobry i mądry. Wezwał on wszystkich chrześcijan do kościoła i ogłosił im, że należy przestrzegać dziesięciu przykazań, pomagać każdemu, kto jest w potrzebie, przede wszystkim tym, którzy nie mają domu. Jeżeli nie chce się pomóc, należy choć pozwolić im pójść własną drogą. Wielu Żydów uratowało się dzięki temu kapłanowi. Nie mam nic do zarzucenia drohiczyńskim chrześcijanom. Wszyscy oni byli dla mnie dobrzy. Po wyzwoleniu, gdy wróciłam do Drohiczyna, chrześcijanie przyjęli nas bardzo serdecznie. Poszłam od razu do naszego domu. Mieszkali tam Polacy. Powiedziałam im, że powinni zwolnić moje mieszkanie. Początkowo nie chcieli, ale potem zwolnili jeden pokój. Zabrałam się za sprzątanie, wszedł nauczyciel Ruczaj i bardzo się ucieszył na mój widok. Przyszedł też nauczyciel Borecki. Przynieśli mi coś do ubrania, dali jeść i pić".
Robert Maciej Krakowiak, na zdjęciu autor
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie