
30 sierpnia ok. godz. 7.15 zaalarmowano służby ratunkowe o nagłym zatrzymaniu krążenia u 14-latka.
Do zdarzenia doszło w czasie prac polowych w Mężeninie, w gminie Platerów. Z pomocą zadysponowano zespół pogotowia ratunkowego, druhów z OSP Mężenin i Lipno oraz JRG Łosice. Z Sokołowa Podlaskiego wyleciał śmigłowiec LPR.
Jednak, zanim dojechały służby, pierwszy z pomocą pospieszył Janusz Gregorczuk, mieszkaniec Mężenina, on rozpoczął resuscytację. Za chwilę dotarł strażak z OSP Mężenin, jednocześnie ratownik medyczny, skromnie chcący pozostać tylko "Cezarym". Oni obaj prowadzili fachową RKO. Ratownicy podkreślają, że właściwie dzięki nim, nastolatek żyje.
Po kilku minutach dojechała karetka z Siemiatycz (przypomnijmy - cały czas remontowany jest most na Bugu, a nie było wolnego ZRM na terenie powiatu łosickiego) i prawie jednocześnie przyleciał LPR. Chłopak śmigłowcem, z podejrzeniem zawału (!), trafił do szpitala w Warszawie. Jego stan jest poważny.
Jak ustaliliśmy - pan Janusz był po prostu przy zasłabnięciu nastolatka. Nie jest ani strażakiem ani ratownikiem. "Ale kręci się przy straży, pomaga przy remizie, każdemu pomoże" - usłyszeliśmy od mieszkańców. Znalazł się we właściwym czasie, w odpowiednim miejscu i nie bał się udzielić pomocy. Pan Cezary tego ranka akurat skończył nocny dyżur w platerowskim pogotowiu. Zaalarmowany przez siostrę chłopca, wybiegł z domu jeszcze zanim zawyła strażacka syrena.
- 14-latek żyje dzięki mężczyźnie, który bez wahania podjął się ratowania będąc na miejscu zdarzenia i tylko dzięki niemu ja mogłem kontynuować resuscytację, dającą możliwość chłopcu przeżyć - mówi pan Cezary, a na pytanie o użycie jego nazwiska dodaje: - Dla mnie ważne jest że on żyje, a ja nadal będę spokojnie robił swoje. Może pani użyć mojego imienia, to jest wystarczające, a ja nie chcę rozgłosu.
ak, fot ak (zdjęcie ilustracyjne)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie