
Mieszkańcy Podlasia po raz kolejny pokazali ogromne serca i hojność, kiedy powódź zniszczyła południe Polski. Właściwie w każdej z gmin trwały zbiórki darów, z naszych terenów wyruszyło kilkanaście transportów z żywnością, płodami rolnymi, środkami, narzędziami i urządzeniami do sprzątania posesji i domów zalanych przez powódź. Niektórzy dołączali do formalnych zbiórek, niektórzy działali na własną rękę. Jeszcze inni postanowili pomóc fizycznie.
"St. sierż. Hubert Mirończuk, dzielnicowy posterunku policji w Ciechanowcu wziął urlop i wspólnie z kolegą zorganizowali wyjazd na własną rękę na tereny objęte powodzią. Mężczyźni nie mieli żadnego planu, oprócz chęci niesienia pomocy potrzebującym. Po prostu zapakowali potrzebne rzeczy do samochodu i ruszyli na pomoc. Kilka kilometrów przed miejscowością Głuchołazy, jadąc ulicą, zauważyli kobietę, którą zapytali czy potrzebuje pomocy. Szybko okazało się, że tak, gdyż sama musiała sobie radzić ze skutkami powodzi. Policjant wraz z kolegą dwa dni pomagali w uprzątnięciu jej domu i posesji. Aby nie tracić czasu na szuka-nie noclegu i dojazdy mężczyźni przez ten czas spali w samochodzie" czytamy w informacji mł. asp. Kingi Wlazło, oficer prasowej KPP Wysokie Mazowieckie.
Postanowiliśmy odnaleźć pana Huberta i wspomniane-go kolegę, którym okazał się Patryk Błoński, strażak z OSP Sieniewice, w gminie Drohiczyn. Pan Hubert ma 25 lat, pan Patryk - 28.
Obaj zapytani o motywację skromnie mówią, że "tak wy-szło", że "ludziom trzeba pomagać". W czasie towarzyskie-go spotkania wymyślili, że pojadą na tereny powodziowe.
- Pomysł wyszedł tak spontanicznie - mówi Hubert Mirończuk.
- Naprawdę nie mieliśmy konkretnego planu. Założyliśmy, że pojedziemy tam na miejsce i pomożemy. Nawet za bardzo nie wiedzieliśmy w jaki sposób. Po prostu. Z chęci niesienia pomocy drugiemu człowiekowi. Hubert powiedział, że ma urlop, ja wziąłem urlop u siebie w firmie. Zapakowaliśmy, co uważaliśmy za najpotrzebniejsze, jakieś łopaty, wodery, filce, jedzenie. I pojechaliśmy - dodaje Patryk Błoński - Padło na Głuchołazy w województwie opolskim.
Jadąc, właściwie bez konkretnego celu, trafili na punkt pomocowy:
- Rozdawali wodę powodzianom. Zatrzymaliśmy się, zapytaliśmy, czy w jakiś sposób możemy pomoc. Kobieta powiedziała, że u niej w domu potrzebna jest pomoc. Na miejscu spędziliśmy dwa dni, gdzie pomagaliśmy przy pracach porządkowych. Wynosiliśmy zalane meble, usuwaliśmy szlam, bagno z domu. Ogrom zniszczeń. Nie wiem, ile taczek tego błota wywieźliśmy. Właścicielka pokazywała nam filmy i zdjęcia z powodzi. Tam wszystko pływało po pokojach, ponad 1,5 metra wody w środku. Wody, błota, śmieci. Tak samo na podwórku. Żywioł niósł samochody, ogrodzenia. Sprzątania tam jest na kilka tygodni, miesięcy. Niestety, byliśmy tam tylko dwa dni, nie udało nam się wygospodarować więcej czasu (panowie wyjechali 30 września, 3 października wrócili do pracy - ak). I myślę, że to teraz tym ludziom jest najbardziej potrzebne, ręce do pracy i środki do sprzątania. W te podstawowe rzeczy zostali zaopatrzeni. No i tak, by nie tracić czasu spaliśmy w aucie, mieliśmy śpiwory.
Zapytani, czy mają jakieś zdjęcia stamtąd, odpowiadają, że nie robili zdjęć, pojechali tam przecież do pracy.
Pan Hubert sprawia wrażenie onieśmielonego: - Muszę przyznać, że nie spodziewałem tak dużego zainteresowania tym, co zrobiliśmy. A przecież zawsze warto pomagać.
Przy okazji poszukiwań obu panów, dowiedzieliśmy się, że to nie pierwszy raz, gdy spieszą innym z pomocą. Patryk Błoński 16 sierpnia uratował dwoje ludzi, wraz z narzeczoną, Aleksandrą Kornacką, która jest policjantką w KPP Żyrardów.
"Na ręce Komendanta Powiatowego Policji w Żyrardowie wpłynęły słowa uznania od Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Węgrowie dla st. sierż. Aleksandry Kornackiej, która w czasie wolnym od służby, jadąc z narzeczonym zauważyła, że dwie osoby zostały po-rażone prądem na skutek dotknięcia linii średniego napięcia, podczas przystawiania drabiny do budynku. Szybko podjęta resuscytacja krążenio-wooddechowa przyczyniła się do odzyskania przez osoby poszkodowane funkcji życiowych" czytamy w komunikacie oficer prasowej tamtejszej jednostki.
- Jechaliśmy w stronę Drohiczyna. W Węgrowie zauważyliśmy jak jakaś osoba spadła z drabiny. Od razu zatrzymaliśmy auto i ruszyliśmy z pomocą. Na posesji zauważyliśmy dwie osoby, które leżały nieprzytomne, w pobliżu palącej się trawy. Podbiegliśmy do nich i przetransportowaliśmy w bezpieczne miejsca, z dala od ognia, a następnie wezwaliśmy pomoc. Po sprawdzeniu czynności życiowych okazało się, że obie osoby nie oddychają. Ola i ja od razu rozpoczęliśmy resuscytację krążeniowo - oddechową, którą prowadziliśmy do momentu przyjazdu straży pożarnej. Jeszcze biegałem po koc do auta, gasiłem pożar.
"(...) St. sierż. Aleksandra Kornacka - funkcjonariusz KPP w Żyrardowie oraz pan Patryk Błoński druh OSP Sieniewice, którzy z narażeniem zdrowia i życia wyciągnęli osoby poszkodowane z palącej się trawy, rozpoczęli udzielanie pierwszej pomocy przedmedycznej oraz bezzwłocznie powiadomili służby ratunkowe. Działania przez nich pod-jęte w znacznym stopniu przyczyniły się do sprawnego przeprowadzenia akcji ratunkowej przez nasze zastępy i służby ratownicze. Szybko podjęta resuscytacja krążeniowo - oddechowa przyczyniła się do odzyskania przez osoby poszkodowane funkcji życiowych. Sposób zachowania się funkcjonariuszki policji i druha OSP w powyższym przypadku to przykład wzorowej postawy, godny naśladowania" - napisała mł. asp. Patrycja Sochacka z KPP Żyrardów.
ak, fot. arch. HM i PB
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie