
Rozmowa z Mirosławem Angielczykiem o wskrzeszaniu nadbużańskiego rzemiosła.
„Od ziarenka do włókienka – tkaniny z natury w tradycyjnym rzemiośle Regionu Nadbużańskiego” to niezwykły cykl warsztatów i działań edukacyjno - kulturalnych, które odbywają się w naszym regionie, dzięki dofinansowaniu z programu EtnoPolska2025 Narodowego Centrum Kultury.
Głównym beneficjentem projektu jest Stowarzyszenie Ku Naturze, a partnerami przedsięwzięcia są Stowarzyszenie LGD Tygiel Doliny Bugu, Ziołowy Zakątek w Korycinach oraz Gmina Grodzisk.
Organizatorzy serdecznie zapraszają także inne instytucje, organizacje i osoby prywatne z obszaru nadbużańskiego do włączenia się we wspólne działania. Bo warto. Bo to nasze. Bo jeśli nie ocalimy tej wiedzy dziś – jutro może już nie być komu jej przekazać.
Dlaczego ten temat jest tak ważny i jak wygląda powrót do dawnych technik włókienniczych, opowiada Mirosław Angielczyk – ekspert, pasjonat etnobotaniki i członek Stowarzyszenia Ku Naturze.
– Panie Mirosławie, rusza projekt „Od ziarenka do włókienka – tkaniny z natury w tradycyjnym rzemiośle Regionu Nadbużańskiego”. Na czym polega?
– To jest cykl warsztatów, które właśnie się dzieją i są głęboko zakorzenione w naszej ziemi. Uczestnicy przechodzą cały proces – od siania lnu, przez jego międlenie, czesanie, przędzenie na kołowrotku, aż po tkanie i zdobienie. Barwimy włókna roślinami, które od pokoleń rosną nad Bugiem, tak jak robili to nasi dziadkowie i pradziadkowie. I robimy to wspólnie – mieszkańcy, seniorzy, pasjonaci – bo to jest nasze rzemiosło, nasza tradycja i nasza historia. To nie jest pokaz dla turystów, ale prawdziwe odtwarzanie życia, jakie tu kiedyś płynęło, w miejscu, gdzie ta kultura naprawdę żyła.
– Dlaczego ten temat jest dla pana tak ważny?
– Jest bliski dla mnie i powinien być bliski dla każdego z nas, kto się stąd wywodzi. To nasza ziemia, nasze dziedzictwo i nasze korzenie. Jeśli my tego nie ocalimy, nie opowiemy, to nikt tego za nas nie zrobi. Nasz region jest przepiękny i bogaty w tradycję, a jednak pozostaje prawie nieopisany. O Brańsku, Bielsku Podlaskim czy miejscach za Bugiem powstały opracowania, książki, wystawy. A my? My mamy skarby, które wciąż są w pamięci ludzi i w szufladach ich domów – w starych skrzyniach, na strychach, w pożółkłych notesach, w opowieściach naszych babć i dziadków. Ten projekt jest po to, by wydobyć je na światło dzienne i powiedzieć głośno: tu też była kultura, tu też tkało się piękne wzory, tu też pulsowało życie.
– Wspomniał pan o przepisach barwierskich. Czy one też są częścią projektu?
– Tak, i to jedna z najpiękniejszych części. W XVIII wieku ks. Krzysztof Kluk spisywał przepisy na barwienie tkanin, korzystając z bogatych zbiorów Anny Jabłonowskiej – niezwykłej kobiety, mecenaski nauki i sztuki, która była właścicielką dóbr siemiatyckich i przez lata uczyniła z Siemiatycz ważny ośrodek życia kulturalnego, gospodarczego i naukowego. Rozumiała wartość dziedzictwa, gromadziła rośliny, minerały, tkaniny, narzędzia, a w jej gabinetach znajdowały się bogate kolekcje służące uczonym i rzemieślnikom.
Kluk, korzystając z tych zbiorów, udokumentował, jak nadbużańskimi roślinami uzyskiwać głębokie błękity, ciepłe żółcie czy intensywne czerwienie. My do tego wracamy – nie tylko odczytujemy te przepisy, ale je odtwarzamy, ucząc uczestników warsztatów, jak te same kolory uzyskać dzisiaj. To jest most łączący nas z dawnymi mieszkańcami tych ziem – dotykamy tego samego lnu, tej samej pokrzywy, tej samej kory dębu. Dzięki temu pokazujemy, że to, co powstało w naszych Siemiatyczach i na Nadbużańskim Podlasiu, ma wartość ponadczasową.
– Ważną rolę w projekcie mają starsze osoby. Dlaczego?
– Bo tylko oni pamiętają, jak to się robiło naprawdę. Warsztaty ze starszymi mieszkańcami mają dwa cele – przekazać wiedzę młodszym i obudzić w seniorach ogień. Chcemy im powiedzieć: jesteście potrzebni. Wasza pamięć to jedyny klucz, by odtworzyć dawne sposoby pracy – jak skrzypiały krosna, jak pachniał świeżo międlony len, jakiego drewna użyć na czółenko, jak zaprawić zioła czy kolorować tkaniny. Bez was ta opowieść się urwie.
– Chce pan, żeby mieszkańcy włączyli się w tworzenie wystawy.
– Tak, bo to ma być nasza wspólna wystawa. Chcemy, żeby każdy, kto czuje się częścią tego miejsca, dołożył do niej cegiełkę – przyniósł stary kołowrotek, próbkę materiału, haft, fotografie czy rodzinne wspomnienia. Nawet jeśli wydaje się, że to drobiazg – dla nas to bezcenny fragment układanki.
– Co chce pan, żeby zostało po tym projekcie?
– Chcę, żeby każdy mieszkaniec regionu mógł z dumą powiedzieć: "To jest nasze, my to stworzyliśmy i my to zachowaliśmy". Żeby młodzi, biorąc do ręki kawałek materiału, czuli pod palcami historię swojego miejsca – od ziarenka do włókienka. I żeby starsi wiedzieli, że są nie tylko świadkami, ale bohaterami tej opowieści. Bo to oni przechowali ją dla nas.
Jeśli posiadasz:
- dawne narzędzia włókiennicze (kołowrotki, grzebienie, międlice, krosna itp.),
- próbki ręcznie wykonanych tkanin, haftów lub przędz,
- tradycyjne tekstylia z regionu nadbużańskiego, dokumenty, fotografie, wspomnienia dotyczące pracy z włóknem i tkaniną,
- zielniki lub zapiski o naturalnych barwnikach,
zachęcamy do ich udostępnienia na potrzeby wystawy.
Można je przekazać na stałe, wypożyczyć na czas wystawy lub udostępnić tylko do dokumentacji.
Kontakt: [email protected], tel. 601 748051 lub wiadomość przez media społecznościowe Stowarzyszenia Ku Naturze https://www.facebook.com/hashtag/stowarzyszeniekunaturze
Klaudia Formejster, fot. z arch. Ku Naturze
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie