
"O!Piernicz raka" - akcja pomocy dzieciom chorym na nowotwory, zapoczątkowana w Uniwersyteckim Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku, po raz kolejny odbyła się i w Siemiatyczach. Akcję prowadził Katolicki Klub Sportowy Orzeł. Członków klubu wspierali wolontariusze i przedstawiciele szeregu instytucji i firm. Koordynatorami akcji byli Urszula i Rafał Burakowscy oraz Anna Marchel.
Pieniądze gromadzono ze sprzedaży pierników i innych słodyczy, które przygotowały osoby prywatne, organizacje społeczne, uczniowie, nauczyciele, przedszkola, koła gospodyń i sołectwa. Pierniki i słodycze sprzedawano na kiermaszach i różnych imprezach sportowych i kulturalnych, oraz np. w holu starostwa - na zdjęciu.
Pieniądze - aż 20.300 zł - trafiły do Stowarzyszenia "Opiernicz raka".
- W tym roku razem z Rafałem i Ulą Burakowskimi postanowiliśmy dołączyć do bardzo szlachetnej i pięknej akcji O!Piernicz raka. Mogę chyba nawet zaryzykować stwierdzenie, że w Siemiatyczach to ich córeczka Basia stała się jej małą i waleczną ambasadorką, przynajmniej w moim odczuciu. Kto poznał Basię ten wie! - mówi Anna Marchel, zapytana, dlaczego to robi, dlaczego bierze udział w takich przedsięwzięciach. - Akcja bardzo szybko rozprzestrzeniła się, ku naszej radości, na całe miasto i okolice. Wszystkich nas pochłonęło pieczenie i sprzedaż ogromnych ilości pierniczków oraz rękodzieła. Wszędzie pachniało piernikami, ale nie były to zwyczajne pierniki, a takie bardzo wyjątkowe, bo niosły ze sobą przesłanie - pomoc dzieciom z onkologii dziecięcej UDSK w Białymstoku i właśnie dlatego znikały z prędkością światła m.in. z naszego stoiska na jarmarku. Przez wszystkie dni akcji nie czuliśmy nic innego jak tylko radość, dobre serca darczyńców i przede wszystkim ogromną satysfakcję, że to co robimy przyniosło efekt którego się nie spodziewaliśmy. Wspólnymi siłami zebraliśmy ponad 20.000 zł. Jesteśmy niezmiernie wdzięczni wszystkim, którzy dołożyli przysłowiowy grosik. Pieniążki zostaną przeznaczone za zakup wyprawek przeszczepowych dla dzieci, które trafiają na oddział onkologiczny.
Ta akcja i wcześniejsze pokazały mi, że pomaganie ma ogromy sens i niesamowitą moc. To taka moja bajka, w której czuję się spełniona. I ma zawsze piękne zakończenie, w tym wypadku to uśmiech dzieci, który jest dla mnie bezcenny. Dlatego uśmiechu warto robić wszystko, albo jeszcze więcej. Od wielu lat staram się pomagać w różny sposób, biorąc udział w akcjach charytatywnych lub inicjując je w różnych placówkach. Pomaganie jest moją siłą napędową, dzięki której czuję że żyję. Nie potrafię bez tego funkcjonować, dlatego kiedy kończy się jedna akcja, ja myślę już o następnej. Nic i nikt nie jest w stanie mnie zniechęcić ani zatrzymać, bo pomagam z serca, bezinteresownie i nigdy nie oczekuję niczego w zamian. Największą nagrodą jest dla mnie sama możliwość pomagania i radość tych, do których skierowana jest pomoc. Pomagając, czuję ogromną radość i przyjemność, a serducho napełniają niezmierne pokłady miłości, którą mogłabym obdzielić wszystkich. Dla takich chwil warto pomagać i stawać się jeszcze lepszym człowiekiem. Pomaganie uszlachetnia.
jsw, fot. Starostwo Powiatowe w Siemiatyczach
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie