
6, 7 i 8 grudnia odbyły się XXXIII Andrzejki u Andrzeja Nowaczuka, czyli w klubie karate Andy w Siemiatyczach. Luźniejsze zazwyczaj, sale treningowe w tych dniach napchane były po brzegi. A to za sprawą gości - dzieci, młodzieży i dorosłych ćwiczących w klubie, na dodatek ich rodzin oraz zawodników i trenerów z daleka.
Wśród nich byli sihan Marceli Bińkowski 5 dan, sensei Zbigniew Lach 4 dan, sihan Krzysztof Gerke 5 dan, sensei Rafał Rączka 1 dan, sensei Michał Batkiewicz 1 dan, sensei Kacper Nowaczuk 1 dan. Gośćmi Andy byli też zawodnicy Marceli Team - Mazowieckiego Stowarzyszenia Karate oraz KSW Highlander Szczawnica.
Podaję te różne dany i senseie, nie bardzo wiedząc, z czym to się je. Zapewniam jednak, że osiągniecie tych stopni i tytułów wiąże się z latami ciężkich treningów, wyrzeczeń i trudnymi egzaminami.
W siedzibie Andy przy Kasztanowej w tych dniach były treningi karate kyokushin, kick boxing, nunchaku i jujitsu. Były egzaminy na pasy uczniowskie i mini turnieje, np. towarzyski mecz Polska - Ukraina w kick boxingu, podczas którego zawodnicy Andy Academy z Polski zmierzyli się z trenującymi w Andy zawodnikami z Ukrainy.
Nowaczuk znalazł gdzieś i wyświetlił film z 1990 r. z turnieju w Siemiatyczach i audycję radiową z Radia Białystok.
Najważniejszy jednak był Memoriał Krzysztofa Wieczorka w Kick Boxingu. Zmarły niedawno, Krzysztof Wieczorek był jednym z prekursorów karate na Podlasiu, na pewno prekursorem na Podlasiu kick boxingu, trenerem tych dyscyplin, sędzią i organizatorem klubów sportowych sztuk walk, oraz organizatorem turniejów. To on zaszczepił w - nieco chuliganowatym czterdzieści parę lat temu - Andrzeju Nowaczuku bakcyla sportów walki. Sportów, które dają przede wszystkim dyscyplinę, odpowiedzialność i zdolność panowania nad sobą. Nowaczuk uhonorował swego dawnego mistrza memoriałem i wystawą pamiątek po nim - zdjęć, rękawic bokserskich itp. Odczytano też list Jadwigi Wieczorek, wdowy po Krzysztofie Wieczorku, i córek.
Andrzej Nowaczuk ponad 70 razy obejrzał "Wejście smoka". Światowa premiera miała miejsce w roku 1973, w Polsce w 1982. 15-letni wtedy Nowaczuk pojechał na Śląsk, żeby go obejrzeć. Potem z ojcem do Zambrowa. Potem już był na wszystkich seansach w Siemiatyczach.
Przez urzędników z Białegostoku, szlag trafił siemiatyckie kino. Nowaczuk ocalił z niego szybę z kasy z planem widowni. Wielbiciel Bruce'a Lee przytargał ją na Kasztanową i postawił wśród setek pamiątek związanych z bohaterem "Wejścia smoka". Nazbierał tego mnóstwo. Kopia aktu urodzenia, plakaty filmowe, kubki, puszki, filmy, książki, czasopisma, nagrania głosu. Ma nawet kawałek taśmy filmowej z "Wejścia smoka", który dostał od kinooperatora, z którego pomieszczenia oglądał film. A swoją drogą, film oparł się próbie czasu. Można go i dziś z przyjemnością obejrzeć.
Tak więc otwarto na Kasztanowej w Siemiatyczach, jedyną na Podlasiu, Salę Bruce'a Lee. Ciekawostka, którą warto zobaczyć.
jsw, fot. jsw
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie