Reklama

Czekają aż umrę?

Zgłosiła się do nas Czytelniczka z Nurca Stacji, opowiedziała o problemie, z którym nie może się uporać od prawie roku.

Danuta Jóźkowiak ma domek przy ulicy Leśnej. Zimą 2023 roku na ulicy doszło do awarii:

- To stary dom, po rodzicach, który ma ponad 100 lat. Powoli robię w nim remont, w miarę moich możliwości finansowych. Już w grudniu ubiegłego roku zauważyłam, że moje podwórko zrobiło się grząskie, a na ulicy stała woda, przy krawężniku. Regularnie opróżniam szambo, płacąc po 150 zł, więc to nie od szamba. Zgłaszałam problem - i do naszej gminy, i do wydziału drogowego (Powiatowy Zarząd Dróg w Siemiatyczach, zarządca drogi przy której leży posesja - ak). Pisał też do nich mój syn, który mieszka w USA, by ktoś mi pomógł. Wszędzie odsyłano. Nie było reakcji. Sama kupiłam pompę i wypompowywałam tę wodę z podwórka, by nie zalała mi domu. Proszę sobie wyobrazić - 80-letnia kobieta, nocą, zimą, w mrozie, w przemoczonych butach... Chora, na Wigilię przeniosłam się do mieszkania w bloku. Zakręciłam wodę. Były święta i nie chodziłam do domku - opowiada pani Danuta. - 15 stycznia ta woda (rura - ak) wybuchła całkowicie. Zalało mi podwórko, a mój dom wyglądał jak wyspa. Lało się tak ze dwa dni, kiedy zadzwoniła kuzynka i powiedziała, że jest awaria. Nie wiem, nikt z wodociągów nie zauważył poboru wody, że cały czas, dniem i nocą, się leje?

Kiedy pani Danuta przyszła na ulicę Leśną zastała pobojowisko:

- Płot rozbity, krzewów i chodnika nie ma, wszystko rozwalone. Na podwórku stała koparka, była straż pożarna i inne samochody. Przed wejściem na moją posesję ogromna dziura i straszne błoto. Jeden z pracowników chciał sprawdzić, czy woda nie dostała się do domu. Niestety, zrobiłam kilka kroków na tym błocie, pośliznęłam się i upadłam. Rozpłakałam się. Bałam się, że nie będę chodzić, bo jestem po operacji bioder i kolana. Młody człowiek z koparki wyskoczył i pomógł mi wstać. Byłam cała w błocie. I poszłam z tym pracownikiem do domu. Gdy otworzyłam drzwi on poszedł sprawdzić, czy nie zalało domu. Na szczęście nie. Za to moja ręka puchła, bolała. Nikt nie chciał dzwonić po pogotowie. Zadzwoniłam sama. Jeszcze musiałam się przebrać z zabłoconych ubrań. W szpitalu otrzymałam zastrzyki i wieczorem miałam operację, bo okazało się, że złamałam rękę w nadgarstku. Następnego dnia wróciłam do domu. Znieczulenie przestało działać, a ja zostałam z bólem i problemami. Mieszkam sama, musiałam płacić za każdą pomoc.

Jak mówi pani Jóźkowiak - awarię usunięto w ciągu jednego dnia, czyli tego 15 stycznia:

- Dziurę zasypano, ułożono chodnik, ale też krzywo, teraz cała woda spływa z ulicy na posesję. Jest też całkowity brak zainteresowania w sprawie naprawienia skutków awarii. W maju, 8 maja, była wycena szkód, do dziś nie do-stałam żadnego protokołu, żadnej wyceny, nawet przestali się ze mną kontaktować. Odszkodowanie z prywatnego ubezpieczenia dostałam zaraz prawie po zgłoszeniu. Ubezpieczyciel od drogi chyba w ogóle się nie poczuwa, jeszcze mi odpisali, że nie otrzymam odszkodowania, bo nie mieszkam tam. Ale jak robiłam przyłącze i płaciłam 16 tys. zł to wtedy byłam mieszkańcem? Mój ogródek był w fatalnym stanie, mam rozwalone ogrodzenie, kawałki fundamentu były na środku ogródka. Nie stać mnie na postawienie płotu od nowa, takie przęsło to ok. 1600 zł pewnie. Zaprosiłam pana wójta, obiecał coś pomóc, ale to tylko słowa. Do dziś nic się nie zmieniło, płotu brak, odszkodowania brak, ręka boli. Nie jestem konfliktowa, nie jestem wgrodzona w drogę, rachunki płacę jeszcze przed terminem płatności. Co jeszcze mam zrobić? Jestem bezsilna, mam już dosyć. Jestem wykończona fizycznie i psychicznie. Czekają aż umrę i problem sam się skończy?

Za sieć wodociągową w Nurcu Stacji odpowiadają Wodociągi Podlaskie Sp. z o.o. w Białymstoku. Na stronie internetowej firmy odnotowana jest awaria z 15 stycznia. Z powodu awarii była przerwie w dostawie wody w miejscowościach Borysowszczyzna, Augustynka i w Nurcu, w ulicach: Sportowa, Leśna, Tartaczna, Zakątna. "Przewidywany czas usunięcia awarii godzina 13.00 Za powstałe utrudnienia przepraszamy". No cóż - awarie się zdarzają. Słusznym jednak pozostaje pytanie pani Danuty, czy nikt nie zauważył niekontrolowanego wycieku wody.

Wodociągi są ubezpieczone w firmie Compensa. Pani Danuta na początku listopada otrzymała pismo, że ubezpieczyciel raz jeszcze przyjrzy się sprawie. Poprosił o dosłanie dokumentów, m.in. wyceny odszkodowania z jej prywatnego ubezpieczenia, w firmie Link4. Po co?

ak, fot. z arch D. Jóźkowiak

Aktualizacja: 02/02/2025 17:01
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do